Życiorys

Janiny Lewandowskiej

Janina Lewandowska, pilotka, patriotka, ofiara Katynia. Jej życie było świadectwem odwagi i niezłomności w obliczu najtrudniejszych wyzwań. Poznaj historię kobiety, która zapisała się w dziejach Polski jako jedyna kobieta zamordowana w Katyniu, będąc symbolem poświęcenia dla Ojczyzny.

Janina Lewandowska
Generał Józef Dowbor-Muśnicki z dziećmi: Olgierdem, Gedyminem, Janiną i najmłodszą Agnieszką. Park w Batorowie. Ze zbiorów Muzeum Powstańców Wielkopolskich w Lusowie.

Młode lata

Janina Dowbor-Muśnicka urodziła się 22 kwietnia 1908 roku w Charkowie. Była córką Józefa Dowbora-Muśnickiego, jednego z wysokich dowódców carskiej armii. Po rewolucji październikowej, gdy carat upadł, Józef Dowbor-Muśnicki zgłosił się do Naczelnego Polskiego Komitetu Wojskowego i objął dowództwo nad I Korpusem Polskim w Rosji. Był to czas, kiedy ważyły się losy polskiej niepodległości i przyszłych granic państwa. W styczniu 1919 roku Dowbor-Muśnicki został naczelnym dowódcą powstania wielkopolskiego, a swoje życie oraz życie swojej rodziny związał z Wielkopolską. W Lusowie, gdzie zakupił majątek, sprowadził żonę i dzieci: Giedymina, Olgierda, Janinę oraz najmłodszą Agnieszkę.

Janina uczęszczała do Państwowego Gimnazjum Żeńskiego im. Generałowej Zamoyskiej w Poznaniu, a także do Konserwatorium Muzycznego. Marzyła o karierze śpiewaczki, co potwierdza jej udział w konkursie „Młody śpiewak”, organizowanym przez Towarzystwo Przyjaciół Muzyki i Opery Narodowej w Warszawie. Jednak ojciec, generał Dowbor-Muśnicki, był przeciwnikiem artystycznych planów córki, preferując wojskową dyscyplinę w wychowaniu swoich dzieci. W domu obowiązywała surowa dyscyplina, a dziewczęta były uczone jazdy konnej, narciarstwa i pływania. Po nieudanej przygodzie ze sceną, Janina podjęła pracę jako asystentka na poczcie i wstąpiła do Pocztowego Przysposobienia Wojskowego.

Jej fascynacja lotnictwem rozpoczęła się, gdy brat, oficer 3 Pułku Lotniczego w Poznaniu, po raz pierwszy zabrał ją na lotnisko Ławica. Janina szybko pokochała to nowe zajęcie i jak wielu przyszłych lotników, rozpoczęła od kursu szybowcowego. Z dużym humorem opisywała swoje pierwsze kroki na szybowisku: „Żyli wszyscy zgodnie i kochali się wzajemnie, aż pewnego wieczoru zjawiła się „Ta trzynasta”. Przybyła z bardzo daleka. W tym zakątku, blisko granicy niemieckiej, nie robi to różnicy czy jest jedna więcej, czy jeden mniej. Tu jest zgodna rodzina, tu są wszyscy równi, wszyscy roześmiani i zadowoleni z życia.”

Janina Dowbor-Muśnicka podczas konkursu „Młody śpiewak” w Warszawie, czerwiec 1932 r. Ze zbiorów Narodowego Archiwum Cyfrowego

Szybowce, samoloty i… wiatrak

Dzień, w którym Janina uzyskała kategorię „A”, przywitał młodych szybowników deszczem, co uniemożliwiło im skorzystanie z nowo zdobytych uprawnień. Szybowisko tonęło w błocie, ale nie przeszkodziło to pomysłowym kursantom w świętowaniu. Jak wspominała Janina: „Nie można latać na szybowcach, trzeba się przelecieć przynajmniej na skrzydłach wiatraka. Po kolei uczepialiśmy się skrzydła, a koledzy dla pewności przymocowywali nas sznurem – jazda! Emocje przy takim locie były inne, bo raz leciało się poziomo, a raz do góry nogami, ale dla lotnika to przecież nic nadzwyczajnego. Nawet po locie w tak nietypowych pozycjach trzeba było utrzymać równowagę. Śmiechu było co niemiara, a do domu wróciliśmy w znacznie lepszych humorach.”

Janina szybko zdobyła licencję pilota sportowego, a w Wyższej Szkole Pilotażu na Ławicy uzyskała dyplom pilota samolotowego. Pokochała również spadochroniarstwo, stając się prawdopodobnie pierwszą kobietą w Europie, która wykonała skok ze spadochronem z wysokości 5000 metrów. Jej występy podczas pokazów spadochronowych często były największą atrakcją – jako jedyna kobieta wśród kilkudziesięciu skoczków wzbudzała ogromne zainteresowanie.

Wiosną i latem 1939 roku odbywało się wiele pokazów, które miały na celu przybliżenie społeczeństwu polskiego lotnictwa. Janina z entuzjazmem brała w nich udział, między innymi w czerwcu na lotnisku Ławica. Wśród ośmiu skoczków, którzy zaprezentowali swoje umiejętności, wyskakując w kilkusekundowych odstępach z wielkiego samolotu pasażerskiego Fokker, Janina przyciągnęła uwagę jako jedyna kobieta w grupie, stając się sensacją tych pokazów.

O godzinie 15 z hangaru wyprowadzono dwa samoloty: „Bellancę”, na której bracia Adamowiczowie przelecieli przez Atlantyk, oraz „Kolejarza warszawskiego”. Oba należały do Ligi Obrony Powietrznej i Przeciwgazowej (L.O.P.P.) i po chwili zaczęły rolować na środek lotniska. Za nimi podążyli ubrani w kombinezony i kominiarki skoczkowie, wyposażeni w dwa spadochrony – plecowy i piersiowy. Wśród nich, wzbudzając szczególną uwagę, znajdowała się jedyna kobieta, pani Janina Dowbor-Muśnicka. To był początek ostatniego takiego lata.

Janina w kabinie szybowca. Obok stoi Mieczysław Lewandowski. Ze zbiorów Tomasza Koseckiego
Znaczek pocztowy „100-lecie szkolenia kadr łączności wojskowej w Zegrzu 1919-2019”. Tę szkołę ukończyła Janina Lewandowska. Źródło: Poczta Polska S.A.

Miłość i wojna

W maju 1939 roku w „Kurjerze Poznańskim” pojawiły się zapowiedzi: instruktor szybowcowy z Zakopanego, Mieczysław Lewandowski, i asystentka pocztowa z Poznania, Janina Dowbor-Muśnicka, wkrótce wezmą ślub.

Poznali się trzy lata wcześniej podczas pokazów lotniczych organizowanych przez szkołę szybowcową w Tęgoborzu, niedaleko Nowego Sącza. Mieczysław wspierał Janinę w najtrudniejszych momentach jej życia: po śmierci ojca w 1937 roku oraz po samobójczej śmierci brata w 1938 roku. Najpierw zawarli ślub cywilny, a 17 sierpnia 1939 roku w Tęgoborzu odbył się ich ślub kościelny. Do pamiątkowego zdjęcia zapozowali przed szybowcem – symbolem miejsca, w którym się poznali, gdyż kościół znajdował się w pobliżu szkoły szybowcowej.

Niestety, ich małżeńskie życie zostało przerwane przez wybuch wojny. Nie zdążyli nawet wspólnie zamieszkać. Mieczysław, jako oficer rezerwy, zgłosił się do swojego pułku, ale już 1 września jego samolot został zestrzelony. Zdecydował się przedostać do Poznania, aby odnaleźć Janinę, lecz spóźnił się zaledwie o kilka godzin, a według niektórych relacji – o kilka minut. Młoda mężatka zdążyła już wyruszyć na wojnę…

Janina była członkinią Przysposobienia Wojskowego Kobiet i ukończyła kurs radiotelegraficzny. W Centrum Wyszkolenia Łączności w Zegrzu zdobyła umiejętności obsługi telegrafów Hughesa, czyli szybkich aparatów telegraficznych. Jak podaje jej biografka, Henryka Wolna-Van Das, Janina wraz z innymi członkami Aeroklubu Poznańskiego otrzymała kartę mobilizacyjną oraz przydział do 3 Pułku Lotnictwa. Choć formalnie nie była żołnierzem, pragnęła wnieść swój wkład w obronę kraju.

3 września, w atmosferze euforii po wypowiedzeniu wojny przez Francję i Anglię, Janina, ubrana w lotniczy kombinezon, z plecakiem i dwoma pistoletami zabranymi z gabinetu ojca, wyruszyła wraz z kolegami z Aeroklubu za swoją jednostką do Lublina. Podobnie jak jej ojciec przed laty, postanowiła walczyć o wolność Polski. Od tego momentu los przejął kontrolę nad jej życiem.

Znaczek Pocztowego Przysposobienia Wojskowego, do którego należała Janina Lewandowska. Ze zbiorów Biblioteki Narodowej
Janina i Mieczysław Lewandowscy po ślubie kościelnym w Tęgoborzu. Ze zbiorów Muzeum Powstańców Wielkopolskich w Lusowie

Niewola i śmierć

Janina wsiadła do pociągu, który dotarł jedynie do Nekli, gdzie tory zostały zbombardowane. W drodze, razem z kolegami, spotkała żołnierzy z Ławicy (rzut kołowy Bazy Lotniczej nr 3) i dołączyła do nich, kontynuując podróż na wschód. 17 września Armia Czerwona zaatakowała Polskę. Dowódca grupy, kpt. pilot Józef Sidor, wydał rozkaz podzielenia się na dwie grupy: jedna miała próbować przedostać się do Rumunii, druga – na Węgry. Janina, wraz z żołnierzami podążającymi z kpt. Sidorem w kierunku Węgier, została otoczona przez Sowietów w rejonie Husiatynia.

Lewandowska trafiła z dowódcą do obozu w Ostaszkowie, a później do Kozielska. Zdawała sobie sprawę, że musi ukrywać swoją prawdziwą tożsamość, ponieważ była córką byłego oficera armii rosyjskiej, a także generała Wojska Polskiego, które w 1920 roku pokonało bolszewików. Janina podała więc fałszywe imię ojca i posługiwała się nazwiskiem męża. Oficerowie w obozie pomogli jej zdobyć mundur polskiego lotnika.

W dokumentach figurowała jako podporucznik pilot, jednak do dziś nie jest jasne, czy ten stopień otrzymała jeszcze podczas wojny obronnej we wrześniu 1939 roku, czy już w trakcie niewoli. W obozie jenieckim, podobnie jak wcześniej wśród szybowników i spadochroniarzy, Janina była jedyną kobietą, budzącą zarówno zdziwienie, jak i podziw. Zachowało się kilka relacji dokumentujących jej życie w Kozielsku. Wiemy z nich, że nosiła mundur lotnika, a współtowarzysze niedoli wyznaczyli jej małe „pomieszczenie” pod schodami, które zapewniało choć trochę prywatności. 7 lutego 1940 roku jeden z jeńców, mjr Kazimierz Szczekowski, zanotował w swoim pamiętniku: „Jest tu w obozie lotniczka. Dzielna kobieta. Już czwarty miesiąc znosi z nami wszelkie trudy i niewygody niewoli.” Niecałe dwa miesiące później Sowieci rozpoczęli wywózki polskich oficerów z Kozielska. Grupa, w której znajdowała się Janina, wyruszyła 20 kwietnia 1940 roku. Dwa dni później wszyscy zostali zamordowani strzałem w tył głowy.

Równie tragicznie potoczyły się losy młodszej siostry Janiny, Agnieszki. Dwudziestoletnia w chwili wybuchu wojny, przedostała się do Warszawy, gdzie zaangażowała się w działania podziemnej Organizacji Wojskowej „Wilki”, do której należał również Janusz Kusociński. Niestety, Agnieszka została zdekonspirowana, przewieziona na Pawiak, a następnie rozstrzelana przez Niemców w Palmirach (20 lub 21 czerwca 1940 roku). W odstępie zaledwie dwóch miesięcy, obie córki generała Dowbor-Muśnickiego zostały zamordowane.

Janina Lewandowska w samolocie. Ze zbiorów Muzeum Powstańców Wielkopolskich w Lusowie
Grób Agnieszki Dowbor-Muśnickiej na cmentarzu w Palmirach. Źródło: Wielkopolski Urząd Wojewódzki w Poznaniu

Mąż Janiny, Mieczysław Lewandowski, przedostał się na Zachód, gdzie walczył w bitwie o Anglię, służąc w polskich dywizjonach. Po wojnie pozostał w Wielkiej Brytanii, gdzie zmarł w 1997 roku. Nigdy nie dowiedział się, że szczątki Janiny były wśród ciał polskich oficerów ekshumowanych z mogił katyńskich w 1943 roku. Niemcy, odkrywając kobiece zwłoki w Katyniu, uznali to za niewygodne dla ich propagandy i postanowili tę informację przemilczeć. Niemiecki antropolog, prof. Gerhard Buhtz, zabrał jednak kilka czaszek z miejsca ekshumacji, które po wojnie trafiły do prof. Bolesława Popielskiego, kierownika Zakładu Medycyny Sądowej we Wrocławiu. Profesor Popielski przez wiele lat ukrywał szczątki, obawiając się komunistycznego aparatu bezpieczeństwa. Dopiero przed śmiercią w 1997 roku opowiedział o wszystkim swoim współpracownikom. Czaszki katyńskie zostały poddane badaniom, które potwierdziły, że jedna z nich należała do Janiny Lewandowskiej.

Szczątki Janiny zostały pochowane w 2005 roku w rodzinnym grobowcu na cmentarzu w Lusowie. Dwa lata później, minister obrony narodowej, Aleksander Szczygło, awansował Janinę Lewandowską pośmiertnie do stopnia porucznika. Minister Szczygło zginął półtora roku później w katastrofie smoleńskiej, w drodze na obchody 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.

 

Accessibility Toolbar